- Ale nie jestem w domu. - Wspaniale! - Róża aż zatrzepotała listkami z zachwytu i dumy. Kogo próbował oszukiwać? Czuł, że i takie rozwiązanie było nieudolną próbą ucieczki przed uczuciami, które to dziecko budziło w jego sercu, a których wcale sobie nie życzył. Od dwudziestu czterech godzin zadawał sobie pytanie, jakim cudem siostra Lary może pracować gdzieś w głębi buszu. Gdy usłyszał to od prywatnego detektywa, nie chciał mu uwierzyć. Największa fotografia ukazywała młodą parę na traw¬niku przed niezwykle pięknym zamkiem z białego kamie¬nia. Obok nich jakiś starszy dżentelmen z miną dumne¬go dziadka trzymał na rękach Henry'ego. Jak wynikało z podpisu pod zdjęciem, był to niejaki Dominik, dawniej główny kamerdyner, a obecnie zarządca zamku. Z tyłu stała reszta służby, a wszyscy wyglądali na głęboko i autentycz¬nie wzruszonych. - O tobie i o tym, co powiedziałaś - odrzekł zgodnie z prawdą i opowiedział jej o swoich obawach. Żachnęła się. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY - Ale ja... Mark rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej. To wy¬glądało na jakiś absurd. Ale zgadzało się imię Lary, więc nie mogło być mowy o pomyłce. przez tę historię z twoją matką. bardziej irytującym i przykrym. Małemu Księciu zaświtał w głowie pewien pomysł. - A czy spotkałeś dorosłego, który nie wydał ci się dziwny? - weszła mu w słowo Róża.
- Pech? się tego dowiedzieć. - Panna Tamsin Dexter? - upewnił się.
kobiet, pomyślał od razu, ale powstrzymał się przed - No to na dzisiaj wystarczy - powiedziała w końcu wytrzymać. A nade wszystko Flic, bo tylko ona może cokolwiek
Zanim mieszkanie się wywietrzy, zdąży zanieść brudy do pralki. 143 - I dobrze, bo dla mnie jest świetną przyjaciółką.
- Nie, wtedy już siedziałam w Australii. Na którymś z moich ukochanych eukaliptusów. Mały Książę uśmiechnął się, przymknął powieki i pochylił się nad Różą. Chciał. Nigdy niczego bardziej nie pragnął. Jednak gdy¬by to zrobił, już nigdy nie potrafiłby się jej wyrzec. To mu¬siałoby być na zawsze. A on nie zamierzał wiązać się na zawsze. Nie umiał kochać. Nie chciał. Nie potrzebował. Nie życzył sobie. Milczał przez chwilę, wreszcie postanowił odpowiedzieć. mieć wtedy baranka... Zapadła cisza. - Ogarnął ją taki smutek i ból, że nie miała siły dalej roz¬mawiać. Potrzebowała spokoju, żeby zebrać się w sobie. Wtedy będzie mogła stawić czoło nowej sytuacji. Dopiero wtedy. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, chciałabym teraz zostać sama. Proszę mi dać wizytówkę, skontaktujemy się jutro.